Żeby zrozumieć istotę kulturowego marksizmu, wpierw trzeba zrozumieć samo pojęcie marksizmu. Jest to termin mniej lub bardziej poprawnie utożsamiany z socjalizmem, aczkolwiek socjaliści istnieli jeszcze przed Karolem Marksem, historycy nazywają ich socjalistami utopijnymi. A to dlatego, że stanowili oni w sumie coś w rodzaju niezbyt groźniej sekty, głoszącej poglądy że wymiana dóbr między ludźmi jest zła i szkodliwa, a społeczeństwo powinno się dzielić na swego rodzaju autarkiczne społeczności. Takie poglądy zostały zaorane już w XIX wieku, głównie przez logikę i ekonomię klasyczną, ale nawet bez rozkminiania takich pojęć jak przewaga komparatywna, widać gołym okiem ich absurdalność. Każdy człowiek robi coś w czym jest dobry, zarobione pieniądze może wydać na inne rzeczy, nie musi sam szyć swoich ubrań, żeby zjeść nie musi uprawiać roli i hodować zwierząt itd. Korzyści ze społecznego podziału pracy i wymiany handlowej są aż nazbyt widoczne.
Karol Marks zrobił jednak coś bardzo sprytnego. Otóż niejako "zabezpieczył" swoje poglądy przed kontrargumentacją. Z heglowskiej dialektyki wyciągnął że zwycięstwo socjalizmu jest nieuniknione. Upadło niewolnictwo, upadł feudalizm, upadnie i kapitalizm, nastanie lepszy system, czyli socjalizm, który osiągnie swoją szczytową formę czyli komunizm, wszyscy będą równi, nie będzie biedy ani żadnych problemów społecznych i w ogóle będzie zajebiście. Jeśli ktoś tu znajdzie błędy, przedstawi logiczne kontrargumenty, kłania się słynne: "byt kreuje świadomość", czyli polilogizm klasowy. Według Marksa nie ma czegoś takiego jak jedna logika dla wszystkich. Proletariusz ma swoją logikę, burżuj swoją. To samo jest z każdą dziedziną naukową. Podasz argumenty ekonomiczne? Przedstawiasz "ekonomię burżuazyjną". Cokolwiek nie powiesz, znaczy że kierujesz się burżuazyjną logiką, masz burżuazyjną mentalność i odwołujesz się do burżuazyjnych nauk. Dzięki takiej przysłowiowej "kwadraturze koła" marksizm i jego wszelkie odmiany stały się doskonałym narzędziem socjotechniki i manipulowania społeczeństwem. W ten sposób ludziom można wmówić dosłownie wszystko. A teraz bardziej szczegółowo:
Ściema numer jeden: walka klas
Klasyczne założenie marksizmu, który mówi że istnieją dwie klasy społeczne: pracująca (proletariat) i klasa "posiadająca", czyli burżuazja - właściciele środków produkcji. Oczywiście wystarczy że ci pierwsi zasadzą kopa w dupę tym drugim i już wszystko będzie fajnie. Nie wiadomo tylko co to znaczy klasa "posiadająca". W kapitalizmie de facto każdy jest kapitalistą, posiadającym jakąś własność. Masz dom - jesteś właścicielem nieruchomości, masz konto w banku - posiadasz kapitał zdeponowany w walucie itd. Że niby można posiadać tylko przedmioty osobiste ale już nie środki produkcji? Fajnie! Masz w domu młotek i śrubokręt, jesteś posiadaczem, kapitalistą, burżujem, prywaciarzem, spekulantem, cinkciarzem, badylarzem, wyzyskiwaczem, i Bóg wie jeszcze kim, a raczej nie Bóg, tylko Czeka, NKWD, czy inne UB.
Nie wiadomo też skąd pomysł, że powiedzmy prowadząc działalność gospodarczą, nie trzeba pracować. Wprost przeciwnie, zazwyczaj trzeba pracować więcej niż na etacie, wykazać się większą wiedzą i umiejętnościami, w dodatku ponosząc ryzyko rynkowe, można więcej zarobić, ale i wszystko stracić. Przedsiębiorcy w dodatku służą konsumentom, czyli całemu społeczeństwu, dostarczając mu potrzebnych dóbr i usług. Koniec końców, każdy obojętnie czy jest pracownikiem najemnym, przedsiębiorcą, freelancerem czy jakimś inwestorem jest równocześnie producentem i konsumentem, a społeczeństwo działa w oparciu o dokonywanie wzajemnych wymian. Czysto gospodarczym problemem socjalizmu jest z kolei to, że przy braku własności prywatnej środków produkcji, nie można nimi handlować, nie można więc ustalić ich cen rynkowych, a to uniemożliwia dokonywanie kalkulacji ekonomicznej. Rolę przedsiębiorców i inwestorów miałby objąć tu centralny planista, nie mający ani możliwości przeprowadzenia analizy zysków i strat, ani motywacji żeby robić to dobrze. Trudno o lepszy przepis na gospodarczą katastrofę.
Odnotujmy że Marks wiedział o sytuacji robotników w XIX wieku, tyle co i goowno. Sam w życiu nie przepracował ani jednego dnia, całe życie żerując, a to na własnej rodzinie, a to na Fryderyku Engelsie - bogatym właścicielu fabryki tekstyliów. Bohaterowie ruchu "robotniczego": nierób i kapitalista. Śmieszne? Będzie zabawniej, kiedy do tego tandemu dodamy agenta niemieckiego wywiadu, Włodzimierza Lenina i szlachcica, Feliksa Dzierżyńskiego . W drugiej połowie XIX wieku sytuacja robotników nie należała już do najgorszych. Przy czasie pracy około 10-12 godzin (zależy od kraju) robotnik mógł spokojnie utrzymać siebie, zazwyczaj niepracującą żonę i nawet kilkoro dzieci. Ludzie właściwie żyli na relatywnie wyższym poziomie niż dzisiaj, gdzie i mężczyzna i kobieta muszą pracować żeby móc mieć chociaż tę dwójkę dzieci i nawet na rozwiniętym zachodzie mamy niż demograficzny, a wówczas była prawdziwa eksplozja demograficzna. Z kolei na początku XX wieku, przy już całkiem wysokim poziomie życia wykształcił się 8-godzinny czas pracy. Co ciekawe jego twórcą był Henry Ford, jeden z tych krwawych kapitalistów, który wpierw znacznie podwyższył pensje swoim pracownikom, potem wprowadził w swojej fabryce 8 godzin pracy, 6 dni w tygodniu, a następnie 8 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu, czyli 40-godzinny tydzień pracy, co się później przyjęło już jako standard. Ford nie zrobił tego z dobroci serca, tylko dla zysku. Dzięki wyższym płacom przyciągał do swojej fabryki lepiej wykwalifikowanych robotników, skrócenie czasu pracy podniosło wydajność pracowników, a w dodatku moda na 8 godzinny dzień pracy spowodowała że robotnicy mieli więcej czasu na cieszenie się życiem i kupowanie najbardziej chodliwych towarów, takich jak popularne wówczas samochody z fabryki pana Forda.
Takie posunięcia właścicieli fabryk z końca XIX i początku XX wieku nie należały do rzadkości. Mityczni "wyzyskiwacze" budowali dla robotników przyfabryczne osiedla, oferując nawet o połowę niższy czynsz, specjalne sklepy zakładowe z tańszymi towarami, szpitale z darmową opieką medyczną dla robotników, przedszkola dla dzieci robotników itp.. Pomysłodawcą i twórcą pierwszych przedszkoli był zresztą kolejny straszny kapitalista Fryderyk Froebel. Dodam że robotnicy faktycznie ostro się buntowali jeszcze na początku XIX wieku, gdy rewolucja przemysłowa była w powijakach, ale głównie przeciwko maszynom. Zakładali z początku, błędnie zresztą, że maszyny zabiorą im pracę, będzie wielkie bezrobocie, i w ogóle będą mieli przesrane. Jak się jednak okazało to właśnie mechanizacja produkcji była dla nich prawdziwym błogosławieństwem, umożliwiając ciągłe podnoszenie wydajności pracy, a co za tym idzie coraz wyższe zarobki, skracanie się czasu pracy i dostęp do coraz lepszych i tańszych dóbr, niedostępnych wcześniej nawet dla króli, bo wcześniej jeszcze nikt ich nawet nie wynalazł.
Teoria walki klas jest dziurawa także z historycznego punktu widzenia. Np. w epoce pełnego średniowiecza, po rozbiciu dzielnicowym, gdzie władza była mocna zdecentralizowana (nie było jeszcze monarchii absolutnej) i panował mocno wolnościowy porządek, chłop potrzebował zaledwie około 15 dni w roku na odrobienie pańszczyzny. Reszta roku pracował dla siebie, a w zamian za pańszczyznę feudał, czyli rycerz, oferował mu i jego rodzinie ochronę przed napadami z zewnątrz. Niedziela był dniem wolnym od pracy, chłop miał jeszcze dodatku 60 dni wolnych w roku, łącznie ponad 100 dni wolnych w roku. A czas pracy był ..... krótszy niż dzisiaj. Standardowe dziś 8 godzin pracowano głownie w lecie, przed pozostałe pory roku praca trwała około 6 godzin dziennie.
Co się stało gdy wprowadzono w życie założenia marksistowskie? Z historii wiemy że nie poszło najlepiej, delikatnie mówiąc. Pierwszy był Lenin, kiedy wprowadził w Rosji gospodarkę centralnie planowaną pojawiła się straszliwa nędza i głód. Ale co ciekawe Lenin następnie złagodził swoją politykę, wprowadzając tzw. Nową Politykę Ekonomiczną, (NEP). W pewnym stopniu były to .... reformy wolnorynkowe. Pozwolono na działanie prywatnych przedsiębiorców w rolnictwie i usługach, zostawiając w rękach państwa tylko wielkie segmenty takie jak przemysł ciężki czy bankowość. Efekty były świetne, w ciągu 5 lat produkcja przemysłowa wzrosła trzykrotnie, produkcja rolna dwukrotnie. Znacznie zmniejszył się również poziom biedy, a inne kraje zaczęły znosić sankcje gospodarcze nałożone wcześniej na ZSRR. Niestety później do władzy doszedł tow. Stalin, który zlikwidował NEP, przywrócił gospodarkę nakazowo-rozdzielczą i przeprowadził kolektywizację rolnictwa. W efekcie w samym tylko Wielkim głodzie na Ukrainie zginęło około 10 mln ludzi. Łącznie polityka Stalina pochłonęła 30 mln istnień. Wydawało się że nikt tego nie przebije, a jednak Mao Tse Tung podwoił ten rezultat w Chinach, za Pol-Pota dosłownie wyrznięto 1/3 ludności w Kambodży, wszędzie to samo. Gdzie czerwoni u władzy, tam zbrodnie, nędza i głód. Ostatnio widzimy to w Wenezueli, gdzie ludzie z głodu napadają na bezpańskie zwierzęta. Z kolei Kubańczycy, którzy pouciekali do Ameryki na prowizorycznych tratwach zrobionych ze śmieci hucznie obchodzili śmierć Fidela Castro.
Dlaczego zrozumienie ściemy numer jeden jest istotne? Dlatego że dziś w zasadzie nikt już specjalnie się na nią nie nabiera. Symbolika sierpa i młota i czerwone sztandary kojarzą się ludziom negatywnie, to już nie porywa mas. Do kontroli społeczeństwa i manipulacji trzeba było wymyślić coś innego. I tak narodził się mniej więcej od lach 60-tych XX wieku marksizm kulturowy. A więc zastąpiono standardową "walkę klas" na kwestie ras, narodów, płci itd. Jedziemy dalej...
Ściema numer dwa: biały skurwiel i dobry Murzyn
Biały człowiek to wielka kanalia, rasista co niewolił Murzynów, wszyscy to znamy prawda? A ile osób wie, że najwięcej właścicieli niewolników było ..... czarnych. W USA nie brakowało czarnoskórych właścicieli niewolników. Co istotniejsze, niewolnictwo w Afryce występował na długo zanim pojawił się tam biały człowiek. To nie było tak, że przyjeżdżali biali i łapali do niewoli wolnych Murzynów. Biały człowiek zostawał właścicielem niewolników, kiedy kupił ich od czarnego właściciela niewolników. W dodatku kolonializm nie miał dla ludności Afryki tylko wymiaru negatywnego, były i pozytywy jak dostęp do edukacji czy innych owoców zachodniej cywilizacji. Dekolonizacja, czyli wycofanie się białego człowieka z Afryki, skończyła się z kolei wielką katastrofą. To wtedy w większości krajów afrykańskich nastały czasy krwawych dyktatur. Nikt w Afryce nie był tak okrutny dla Murzyna, jak drugi Murzyn. Najlepszą tego ilustracją były rządy białych w RPA. Pomimo Apartheidu, czyli segregacji rasowej, Murzyni zjeżdżali się tam z całej Afryki. Dlaczego? Dlatego że nawet rządy białych rasistów były wręcz rajem w porównaniu z tym co w ich krajach robili z nimi, ich czarni "bracia". A po przejęciu władzy przez czarnych na czele z Nelsonem Mandelą (komunistą, terrorystą i zbrodniarzem) kraj zamienił się prawdziwe piekło na ziemi, ruinę gospodarczą z największą na świecie liczbą zabójstw i gwałtów. Ostatecznie też to biały człowiek położył kres niewolnictwu czarnych w zachodnim świecie.
Ściema numer trzy: szowinistyczne samce i uciśnione kobiety
Dziś już chyba nikt z was nie ma wątpliwości, że to płeć męska jest dyskryminowana, a nie damska. A historia? Po prostu ze względu na różnice, obie płcie miały inne role społeczne, od czasów jaskiniowych, gdzie mężczyźni polowali a kobiety zajmowały się zbieractwem i opieką nad dziećmi. Mężczyźni mieli w historii lepiej? Ta, zwłaszcza jako niewolnicy czy mięso armatnie na wojnach . Dodam że tzw. patriarchat tak na dobrą sprawę skończył się już w starożytności. Już w średniowieczu kobiety nabyły wiele praw. Mogły być chłopkami, rzemieślniczkami a nawet wykładowcami czy lekarkami. Pogorszenie w tej kwestii nastąpiło gdzieś między XVI a XVIII wiekiem, by ponownie iść w stronę równouprawnia od XIX wieku. Inne traktowanie mężczyzn i kobiet, to zawsze była też broń obusieczna, np. w XIX w. czas pracy był krótszy dla kobiet.
Intelektualną manipulacją jest to mocne podkreślanie jak to kobiety dopiero 100 lat temu uzyskały prawa wyborcze. Tyle że przez większość historii ustrojem obowiązującym była monarchia i nie było czegoś takiego jak prawa wyborcze. Ta kwestia pojawiła się dopiero po Rewolucji Francuskiej i to w mocno ograniczonym zakresie . Aż do drugiej połowy XIX wieku tylko około 3% mężczyzn miało prawa wyborcze (głównie właściciele ziemscy). W rzeczywistości mężczyźni uzyskali powszechne prawa wyborcze niewiele wcześniej niż kobiety. W dodatku mężczyźni dostali to prawo w zamian za odbywanie służby wojskowej, a kobiety za darmo.
Ściema numer cztery: szlachetni Żydzi i wstrętni antysemici
Czy Żydzi są grupą dyskryminowaną? A widział ktoś żeby grupa "dyskryminowana" przejmowała praktycznie wszystko? Banki, media, świat polityki i wielkich finansów? Dosyć retoryczne pytanie. Prawdziwe apogeum zaczęło występować od roku 1913 r. gdzie wielkie bankierskie rodziny wiadomego pochodzenia dzięki takim wynalazkom jak bankowość centralna, rezerwa cząstkowa i pieniądz fiducjarny (pusty pieniądz nie oparty na kruszcu) praktycznie zyskali dostęp do niemal nieograniczonych zasobów gotówkowych. Rządy chętnie pozwalają bankierom drukować pieniądz bez pokrycia, bo raz że mają od kogo pożyczać pieniądze na spełnianie obietnic wyborczych, a dwa opłaca im się osłabiać walutę w której są nieustannie zadłużeni. Efektem tego jest inflacja (wzrost cen), cykle koniunkturalne (występowanie naprzemiennych okresów boomu gospodarczego i recesji), rosnący dług publiczny i ciągła potrzeba podnoszenia podatków na pokrywanie starych zobowiązań. Przerwać to szaleństwo mogłoby tylko dojście do władzy jakieś wolnościowej partii popierającej likwidację banku centralnego, przywrócenie standardu złota i wprowadzenie 100% rezerwy obowiązkowej, znaczne obniżenie wydatków rządowych i podatków. No ale ludzie nie zagłosują przecież na kogoś kto nie oferuje socjalu i wszystkiego "za darmo", poza tym wolny rynek? Kapitalizm? Toż to zło. Wszyscy to wiedzą, tak jest w filmach, kreskówkach i grach komputerowych, ludzie zaczęliby umierać na ulicach. Kapitalizm to zło, socjalizm nie działa, potrzeba więc szukać "trzeciej drogi". Czyli New Deal, jak to określał Delano Roosevelt, wpierany przez Rockefellerów, Morganów i innych bankierskich rodzin. Skoro już przekonano ludzkość do potrzeby kontroli gospodarki przez rząd, następnym krokiem będzie przekonanie że cały świat powinien tak funkcjonować, czyli stworzenie Jednego Rządu Światowego. Tzw. New World Order (NWO) to nic innego jak New Deal 2, kolejna część planu, z którego duża część już została wprowadzona w życie.
Innym szwindlem jest oskarżanie o antysemityzm za mówienie prawdy. A także granie na emocjach związanych z holocaustem. Tymczasem w II wojnie światowej zginęło kilkadziesiąt milionów ludzi z różnych krajów i nie widzę powodu żeby Żydów uważać za jedynych pokrzywdzonych. W dodatku robienie na siłę z holocaustu największej zbrodni w historii jest ahistoryczne, zwłaszcza jeśli uwzględni się liczbę ludności w XX wieku. Odwołam się tu do Stevena Pinkera, i jego skali XX-wiecznej:
http://ciekawe.onet.pl/fototematy/10-najwiekszych-tragedii-w-historii-ludzkosci,5666743,17992455,galeria-maly.html
Największe zbrodnie w historii to:
1. Rewolta An Lushana w Chinach w 755 r. - zginęło 36 mln ludzi, było to 2/3 całej ludności potężnego mocarstwa i prawie 20 proc. całej ludności świata. To tak jakby w XX w. zginęło 429 mln ludzi
2. Podboje Mongołów w XIII w. - pochłonęły 40 mln, w skali XX-wiecznej byłoby to 278 mln
3. Ofiary arabskich łowców niewolników - 19 mln ofiar, w skali XX-wiecznej byłoby to 132 mln
Ściema numer pięć: krwawe chrześcijaństwo i pokojowy Islam
Chrześcijaństwo ma swoje za uszami jak każda religia, jednak jego demonizowanie przez "tolerancyjnych" lewicowców zaczyna przekraczać grancie absurdu. Zwłaszcza gdy mówi się o islamskim zagrożeniu. Ulubiona odpowiedź: ale chrześcijanie, zwłaszcza katole są tacy, sracy i owacy, też nie lepsi i palili ludzi na stosach. Tyle że chrześcijanie dziś nie wysadzają nikogo w powietrze, ani nie głoszą poglądów typu: niechrześcijanina można zabić, a niechrześcijankę gwałcić. A nawet w ujęciu historycznym powiela się tu wielu mitów, zwłaszcza dotyczących Inkwizycji. Nie było co prawda aż tak różowo jak to czasem przedstawiają katoliccy publicyści, ale faktem jest że ta instytucja cechowała się wyższymi standardami niż ówczesne świeckie organy ścigania. To właśnie Inkwizycja wprowadziła takie rozwiązania jak prawo do obrony czy domniemanie niewinności. Wbrew powszechnej opinii tortury stosowano bardzo sporadycznie, tylko jeśli po udowodnieniu winy oskarżony nie chciał się przyznać (prawo wymagało wówczas przyznania się), nie wolno było wymuszać zeznań pod torturami, obowiązywał zakaz torturowania dzieci, starców i kobiet w ciąży. Sama Inkwizycja była odpowiedzialna tylko za zbieranie dowodów, wyroki wydawały sądy świeckie. Najczęstszymi karami nie były stosy lecz ofiara na mszę, odmawianie psalmów czy noszenie worka pokutnego. Odsetek skazanych na śmierć za herezję wynosił około 1-2%, praktycznie każdy mógł uniknąć kary przyznając się do winy i przyjmując pokutę. Liczba ofiar śmiertelnych przez 600 lat działania Inkwizycji to w całej Europie maksymalnie kilkanaście tysięcy.
Z kolei wyprawy krzyżowe były w dużej mierze obroną przed wojującym Islamem, od zawsze najbardziej agresywną religią na świecie. Ano właśnie ktoś w ogóle zastanawiał się ile ofiar dorobił się Islam w swojej historii? Otóż szacowana liczba ofiar tzw. "religii pokoju" to około .... 290 mln:
http://prawicowyinternet.pl/ponad-290-milionow-ofiar-islamskiego-terroru-oto-religia-pokoju/
To więcej niż liczba ofiar dwóch wojen światowych i wszystkich ustrojów totalitarnych XX wieku razem wziętych. Faktycznie multikulturalizm to taki dobry pomysł
|