W krakowskim Narodowym Teatrze Starym doszło do bezprecedensowego wydarzenia. Część publiczności zniesmaczona wulgarnością i obscenicznością spektaklu „Do Damaszku" w reżyserii Jana Klaty postanowiła opuścić salę. Przedstawienie przerwano.
„Hańba”, „To jest Teatr Narodowy”, „Dość”, „Wstyd” - te słowa posypały się w kierunku sceny ze strony części widzów, których oburzyła obsceniczność spektaklu „Do Damaszku" w reżyserii Jana Klaty. Widzowie, którzy postanowili opuścić teatr usłyszeli od reżysera i szefa Narodowego Teatru Starego mianowanego przez ministra Zdrojewskiego Jana Klaty: „wynoście się”!
Do protestu ostatecznie przekonały widzów obrazy kopulującego ze scenografią Krzysztofa Globisza, oraz Doroty Segdy wulgarnie imitującej akt seksualny.
Wydarzenie komentuje dla portalu wPolityce.pl obecny na spektaklu Witold Gadowski: „Scena Narodowa, dotowana sumą kilkunastu milionów złotych rocznie z mojej kieszeni, jako podatnika, czyli z budżetu państwa, zamieniła się w niezbyt wyszukany cyrk, gdzie każdy z aktorów prześciga się w bardziej prowokacyjnym wygłupie. To był bardziej wygłup, niż dojrzałe aktorstwo, choć zarówno Dorota Segda, jak i Krzysztof Globisz mają dobry poziom warsztatu i potrafią zagrać wszystko. Żal patrzeć na aktorów obdarzonych takim warsztatem, kiedy się deklasują”.
Gadowski był zszokowany wieloma scenami: „Nie rozumiałem zamysłu artystycznego pana Klaty, ale myślałem, że jestem odosobniony. A tymczasem co najmniej kilkadziesiąt osób na sali zaczęło w pewnym momencie protestować”.
Gdy część publiczności opuściła salę, spektakl kontynuowano.
ZOBACZ FILM Z PRZERWANEGO SPEKTAKLU W KRAKOWSKIM TEATRZE
Byłem wczoraj w kinie na szmirze pod tytułem "Adwokat". Tak żenujące, że prawie sam zacząłem krzyczeć "hańba" :-). No ale to nie był teatr narodowy, to hańby nie było. Było to czego można się było spodziewać a mnie jakieś niedobite lemnigowskie pobudki niepotrzebnie zwiodły na seans.
Pzdr