Niby tydzień w tydzień tamtędy chodzę, niby patrzę pod nogi (w każdym razie się nie przewracam, choć chodnik najrówniejszy nie jest) - a byłem przeoczałem.
No, ale w końcu zauważyłem.
Szczupłość miejsca wymusiła na autorze zwięzłość formy, w której z powodzeniem zawarł dosadną treść… Wyryła ją ręka klasy robotniczej, inna ręka tejże klasy umieściła u stóp przechodniów, wreszcie przepuscił ją przy odbiorze technicznym solidaryzujący się z klasą robotniczą (lub nieuważny, co w tym przypadku wyszło by na to samo) przedstawiciel inteligencji pracującej.
Może by tę płytę do któregoś Muzeum PRL oddać? :)
(Pruszków, ul. Kościelna na wysokości przedszkola. Po kliknięciu obrazek się powiększa.)